Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi stamper vel kudłaty ze wschodniej roztoczańskiej wygwizdówki. Obecnie pomieszkuje sobie w bardzo zadymionej mieścinie, którą tubylcy zwą Krakowem. Wspólnie z Bikestats ma przejechane zaledwie 54489.15 kilometrów w tym 1132.07 w jakimś tam terenie. Mógłby jeździć więcej ale za dużo czasu marnuje na tego beznadziejnego bikestatowego bloga i inne internetowe dziadostwa. Na dziś większą radość sprawiają mu zagraniczne eskapady i w przyszłych latach będzie się starał powolutku, z sakwami eksplorować coraz to nowe obce terytoria. Jeździ sobie z bardzo małą prędkością średnią, coś około 19.92 km/h. Od czasu do czasu bywa obładowany sakwami jak wół (taką jazdę lubi najbardziej) i wcale się tym nie chwali, bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy stamper.bikestats.pl
Flagolicznik zamontowałem w drugiej połowie września 2010 roku. Free counters!
Dane wyjazdu:
24.10 km 6.01 km teren
01:21 h 17.85 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kopiec Piłsudskiego

Sobota, 27 marca 2010 · dodano: 27.03.2010 | Komentarze 0

Wreszcie zalogowałem się na tym forum, nosiłem się z takim zamiarem już od dłuższego czasu, jednakże jak zwykle moje lenistwo brało górę. Po krótkim zapoznawaniu się z tą stroną widzę, że być może ten portal a w szczególności blog, który mam oczywiście zamiar prowadzić, pomoże mi szerzej spojrzeć na swoje rowerowe hobby. W tym sezonie czyli od dnia 01.01.2010 do dnia dzisiejszego czyli 27.03.2010 roku przejechałem na rowerze 835.4 km, przynajmniej tak wskazuje mój licznik. Nie jest to za wiele ale zima w tym roku trzymała się twardo.
Niektórzy przeglądając moją stronę zauważą, że dzisiejszego dnia uzupełniłem kilometry za całe 3 zeszłe miesiące, może się to wydawać dziwne, że pamiętam te wszystkie liczby, jednakże są one zgodne z prawdą, ponieważ staram się zapisywać i zapamiętywać swoje kilometry i to co mi o mojej trasie "wypluje" licznik. Mam nadzieję, że prowadzenie bloga na tej stronie pozwoli mi się jeszcze dokładniej przyjrzeć swoim wielomiesięcznym statystykom, zresztą łatwiej się wypisuje poszczególne dane na komputerze, który sam to za mnie wszystko pooblicza ;p.
W najbliższym czasie postaram się również opisać zeszłoroczną blisko miesięczną wycieczkę po Skandynawii, codziennie skrupulatnie zapisywałem tam przejechane kilometry, czas jazdy oraz maksymalną i średnią prędkość. Nie będzie, więc problemu z odtworzeniem tych informacji. Niektóre opisane sytuacje, jakie przytrafiły się mi i mojemu koledze Marcinowi na tej trasie, być może przydadzą się komuś, kto chce się wybrać w tamte rejony.
W tym miejscu powinienem pewnie coś napisać o mojej dzisiejszej wycieczce na Kopiec Piłsudskiego. Po przejrzeniu informacji z licznika widzę, że przejechałem niewiele ponad 24 km, nie jest to odległość powalająca na kolana, ale też nie jest to tak mało. Trasa w większości była mi znajoma, jedynie sam podjazd pod kopiec od strony ulicy Królowej Jadwigi, był dla mnie nowością (nigdy jeszcze nie byłem na tym Kopcu). Gdy zjechałem już z asfaltówki i skręciłem w ścieżkę o ciekawej nazwie Zakamycze czekał mnie dosyć spory terenowy podjazd. Mój rower nie za bardzo nadaje się na takie ścieżki i takie wertepy, ale jakoś dałem radę wyjechać na szczyt, mimo niezbyt górskich przełożeń (12-24) i niemożliwości wrzucenia przełożenia 1/1 i 1/2 (muszę poustawiać przerzutki, już raz tak połamałem tylną przerzutkę i złamałem hak - działo się to właśnie w zeszłym roku w Norwegii, jakieś 800 km od promu do Polski ;).
Gdy wyjechałem na szczyt wzgórza mym oczom ukazał się 35 metrowy kopiec którego szczyt znajdował się w sumie na wysokości 384 metrów. Podjazd na szczyt kopca jest bardzo fajny, są to wyłożone kostką serpentyny, nie miałem żadnego problemu aby je pokonać. Widok ze szczytu na panoramę Krakowa naprawdę robi wrażenie, nawet Nowa Huta nie wygląda tak brzydko ;p. Na górze pstryknąłem kilka fotek, ale ogólnie nic ciekawego, przeszkadzali mi trochę kręcący się tam ludzie, a poza tym nie miałem za bardzo pomysłu na ciekawe zdjęcia. Może jutro wyjdą lepsze, mam zamiar podjechać tam raz jeszcze jutro o wschodzie słońca razem z dziewczyną (jeśli da radę ;-p).
Na drogę powrotną wybrałem sobie dosyć karkołomny zjazd po wertepach i korzeniach co przy moim sztywnym rowerze nie było zbyt rozsądne, jutro pewnie zjadę z drugiej strony kopca, widziałem, że idzie tam jakaś asfaltówka. W sumie jestem zadowolony, że wybrałem się w to miejsce, naprawdę warto się tam wybrać i spojrzeć z "wyższej" perspektywy jak wygląda Kraków ;).
Teraz muszę już iść w kimono jeśli mam zamiar wstać jutro przed zachodem słońca...
Kategoria < 100 km



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa uwala
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]