Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi stamper vel kudłaty ze wschodniej roztoczańskiej wygwizdówki. Obecnie pomieszkuje sobie w bardzo zadymionej mieścinie, którą tubylcy zwą Krakowem. Wspólnie z Bikestats ma przejechane zaledwie 54489.15 kilometrów w tym 1132.07 w jakimś tam terenie. Mógłby jeździć więcej ale za dużo czasu marnuje na tego beznadziejnego bikestatowego bloga i inne internetowe dziadostwa. Na dziś większą radość sprawiają mu zagraniczne eskapady i w przyszłych latach będzie się starał powolutku, z sakwami eksplorować coraz to nowe obce terytoria. Jeździ sobie z bardzo małą prędkością średnią, coś około 19.92 km/h. Od czasu do czasu bywa obładowany sakwami jak wół (taką jazdę lubi najbardziej) i wcale się tym nie chwali, bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy stamper.bikestats.pl
Flagolicznik zamontowałem w drugiej połowie września 2010 roku. Free counters!
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:2258.18 km (w terenie 35.27 km; 1.56%)
Czas w ruchu:111:59
Średnia prędkość:20.17 km/h
Maksymalna prędkość:59.90 km/h
Suma podjazdów:4565 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:72.84 km i 3h 36m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
69.11 km 0.00 km teren
03:35 h 19.29 km/h:
Maks. pr.:40.70 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przewlekłe lenistwo i wieczorny Tyniec

Piątek, 30 kwietnia 2010 · dodano: 30.04.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
89.21 km 0.90 km teren
05:06 h 17.49 km/h:
Maks. pr.:40.30 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przeróżne rowerowe spotkania i całodzienna powolność

Czwartek, 29 kwietnia 2010 · dodano: 30.04.2010 | Komentarze 0

Z rana wybraliśmy się z Beatą na bulwary wiślane, była bardzo fajna pogoda, za daleko nie podjechaliśmy bo w sumie zeszło nam trochę czasu na robienie zdjęć.

W pracy nie zrobiłem za wiele kilometrów, po pracy spotkałem Przemka (Shema) z którym pokręciłem się trochę po centrum i plantach. Pod sam wieczór spotkałem Huberta (Gibson) z którym również uciąłem sobie pogawędkę. Kurde niby Kraków to już milionowe miasto ale rowerzyści często jakoś się na siebie napatoczą.

Kościół św. Augustyna i św. Jana Chrzciciela w Krakowie © stamper


Dane wyjazdu:
100.13 km 2.01 km teren
05:11 h 19.32 km/h:
Maks. pr.:45.70 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca i przed i popracowe dokręcanie

Środa, 28 kwietnia 2010 · dodano: 29.04.2010 | Komentarze 0

Mieliśmy dzisiaj z Beatą ambitny plan, jechać z samego rańca w stronę Tyńca, pstryknąć nad Wisłą kilka zdjęć bażantom i innym ptachorom. Wstaliśmy całkiem wcześnie, coś koło 5:15, ale ja oczywiście grzebałem się jak mucha w smole (zawsze się tak wybieram z chałupy) i wyjechaliśmy dopiero o 6:30, czyli dosyć późno. Ruch na ulicach był już całkiem spory, za to na bulwarach jeszcze jako tako.

Bażantów nie udało się uchwycić, jakąś kaczkę owszem, ale kaczka to chyba bardziej smakowałaby mi na talerzu ;) niż na karcie w aparacie. Może jutro uda się ponownie ruszyć z rana dupsko, tym razem ciut wcześniej. Uda mi się to jedynie wtedy gdy nie włączę kompa z rana, bo jak wejdę na neta to znowu się zaplączę w jakieś głupie przeglądanie przeróżnych stron internetowych.

W robocie nie miałem za wiele jeżdżenia, trochę ściemniałem, aby więcej godzin wyrobić, byłem między innymi w dwóch sklepach rowerowych w poszukiwaniu dobrego skuwacza. W Ando mieli mieć dzisiaj dostawę, ale kurier nawalił, w Mbiku mieli dwa rodzaje, ale żaden mi nie odpowiadał, nie kupiłem ich bo byłyby to pieniądze wywalone w błoto, połamałbym takie skuwacze przy pierwszej lepszej okazji. Pojadę jutro znowu do Ando jak tam ponownie nie będą mieli to wybiorę się na Czarnowiejską bądź do Secesji, ewentualnie na Wileńską z rana bo to w sumie niedaleko od mej chałupki. Mam nadzieję, że dostanę gdzieś jakieś porządne kowadełko ;).

Przed 19 (jeszcze z pracy) zadzwoniła do mnie Beata czy nie przejechalibyśmy się jeszcze gdzieś wieczorem, chciała dokręcić kilka kilometrów. Spotkaliśmy się przy moście Grunwaldzkim, brakowało jej z 10 km do całodziennej 40 a mi kilkanaście do 100-tki, najpierw więc dokręciliśmy te 40, jadąc bulwarami w stronę Huty a później z Huty aleją Jana Pawła i Mogilską do domu. Pod mieszkaniem dokręciłem brakujący mi do setki kilometr i tak kolejna miastowa stówka stała się faktem.

Dane wyjazdu:
59.78 km 0.00 km teren
03:23 h 17.67 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca i przeglądarka cenowa po sklepach rowerowych w poszukiwaniu części

Wtorek, 27 kwietnia 2010 · dodano: 28.04.2010 | Komentarze 0

Nową kasetę i łańcuch zakupiłem w Ando, tylną przerzutkę (Sorę, zrezygnowałem z Deore, jak dla mnie to żadna różnica w działaniu, a płacę sporo mniej, może nawet lepiej jak będę miał ponownie krótszy wózek) zakupiłem na Czarnowiejskiej, kosztowała niedrogo bo 55 zeta. Kaseta i łańcuch też mnie jeszcze nie zrujnowała. Byłem jeszcze w dwóch innych sklepach rowerowych w poszukiwaniu haka ale również obszedłem się smakiem. Zamówiłem więc hak przez internet, przyjedzie do mnie ze Śląska. Mam nadzieję, że prześlą mi odpowiedni, wysłałem im zdjęcia, więc powinni się połapać o co mi chodzi. Brakuje mi jeszcze skuwacza ale kupię go jutro bądź pojutrze.

W pracy jeździło mi się nie za dobrze, pogoda ciut gorsza niż ostatnio, jakoś nie za bardzo miałem dziś siły, a może po prostu mi się nie chciało, dobrze, że nie miałem za wiele dystansu do pokonania.

Dane wyjazdu:
104.87 km 0.31 km teren
05:13 h 20.10 km/h:
Maks. pr.:48.10 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca i w poszukiwaniu nowego (nie)złamanego haka.

Poniedziałek, 26 kwietnia 2010 · dodano: 27.04.2010 | Komentarze 0

Przez cały dzień towarzyszyła mi bardzo fajna pogoda. W czasie pracy i po pracy odwiedziłem dziś 6 krakowskich sklepów rowerowych. Oczywiście nigdzie takiego haka nie dostałem, jedynie w Secesji powiedziano mi, że być może uda się zamówić taki hak ale dostanę go dopiero po weekendzie majowym, a ja potrzebuję przed, bo pierwszego maja jadę rowerem do Bielska Białej, pewnie w taki sam sposób będę też stamtąd wracał. No cóż najwyżej pojadę bez haka, singiel nie jest taki zły a pogórze beskidzkie i Beskid Śląski to nie Alpy, czy góry skandynawskie. Jeżdżąc po różnych sklepach zrobiłem sobie chociaż rozeznanie cenowe, co gdzie i za ile.
Przy okazji miałem przyjemność bądź jak kto woli nieprzyjemność zaliczyć pierwszą miastowo-smrodową setkę, dystans niezły ale jazda w tak zatłoczonym i zasmrodzonym mieście nie sprawia mi wielkiej przyjemności. No ale jak mus to mus...

Dane wyjazdu:
47.46 km 0.50 km teren
02:20 h 20.34 km/h:
Maks. pr.:45.40 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po skuwacz i wieczorem do Tyńca

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · dodano: 27.04.2010 | Komentarze 0

Dzień wcześniej złamałem hak wracając z dłuższego wypadu z Shemem i częściowo z Hubertem, tak więc z rana zacząłem się zastanawiać co tu zrobić z tym moim rowerkiem. Muszę przecież w poniedziałek iść do roboty a u mnie bez roweru ani rusz ;). Brakowało mi haka, przerzutka też nadaje się już raczej do wywalenia. Kasetę i łańcuch także mam zamiar wymienić na dniach i tak to miałem zrobić bo te części już się ciut zużyły.

Jako, że dzisiaj niedziela nie miałem co marzyć o wizycie w jakimś dobrze zaopatrzonym sklepie rowerowym, pozostawał mi co najwyżej decathlon czy go-sport, ale te sklepy sobie odpuściłem już na starcie. Z hakiem to od razu wiedziałem, że będę miał duży problem. Tak było w zeszłym roku po tym jak wygiąłem poprzedni hak w Norwegii. Nigdzie w Krakowie nie mogłem kupić odpowiedniego dla mojej bryki. Musiałem się w tym celu udać do Katowic (a mogłem kupić na zapas). Teraz też pewnie będę się musiał posiłkować śląskimi sklepami... Eh te świetnie wyposażone krakowskie sklepy ;pppppp.

Postanowiłem przez najbliższych kilka dni jeździć na singlu, potrzebny mi był jednak skuwacz (swój połamałem w Skandynawii i jakoś nie zakupiłem od tamtej pory nowego). Jako, że dzisiaj jest niedziela, sklepy zamknięte, mogłem w ostateczności wykorzystać metodę gwoździowo-młotkową ale postanowiłem, że jeszcze z tym zaczekam. Zadzwoniłem więc do Shema czy nie pożyczy mi skuwacza na jeden dzionek, oczywiście ten dobry chłopina zgodził się od razu ;). Dzięki raz jeszcze. Spotkaliśmy się na bulwarach około 15, obgadaliśmy kilku innych rowerzystów i każdy pojechał w swoją stronę. Ja do chałupy rozpiąć i skrócić łańcuch, Shem nie wiem gdzie, ale gdzieś go koła poniosły.

Operacja zakończyła się sukcesem, nic też nie połamałem ani nie uszkodziłem przy okazji ;). Chciałem sobie ustawić przełożenie 2/6 czyli takie na jakim jeździłem przez blisko 1000 km w zeszłym roku, ale wyszło mi 2/5, może to i lepiej, w mieście dobrze jest mieć miękkie przełożenia, zresztą po co mam się męczyć zbytnio, niech sobie nogi kręcą 200 kółek na minutę ;-O.

Wieczorem razem z Beatą pojechaliśmy jeszcze do Tyńca, chciałem przetestować sprzęt. Na bulwarach było mniej ludzi niż w południe kiedy to była istna masakra pieszo-rolkowo-rowerowa. Do Tyńca przyjechaliśmy już po zachodzie słońca, ciężko było jakieś zdjęcie zrobić, nie braliśmy statywu, więc nic ciekawego mi nie wyszło. Wracaliśmy już w pełnych ciemnościach, wiatr mieliśmy w twarz ale w sumie fajnie się jechało, rower nie sprawiał problemów, myślę, że uda mi się nakręcić na tym singlu troszkę kilometrów zanim nie skompletuję brakujących części.

Dane wyjazdu:
194.25 km 0.25 km teren
09:19 h 20.85 km/h:
Maks. pr.:59.90 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1737 m
Kalorie: kcal

Trzy przełęcze i zerwany hak ;O

Sobota, 24 kwietnia 2010 · dodano: 27.04.2010 | Komentarze 3

Relacja później bo muszę jeździć na singlu i w ramach protestu opiszę wycieczkę z lekkim opóźnieniem.

Opóźnienie się przeciągnęło ale aby nie przesadzać, poniżej przedstawiam swoją wersję wydarzeń, niekoniecznie zgodną z prawdą, może kiedyś zweryfikują to ludzie z Archiwum X (szczególnie przypadek złamanego haka).

Dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma rzekami i innymi duperelami usiadłem sobie przed komputerem i co widzę na moim ostatnio ulubionym rowerowym portalu? Ano to, że jakiś poczciwy młody człek dał ogłoszenie o chęci wspólnej jazdy po Beskidzkich przełęczach (przełęcze Przysłop, Krowiarki i Sanguszki, zaliczając po drodze chociażby całkiem przyzwoity podjazd po Makowską Górę). Niewiele się namyślając zgłosiłem swoją pokraczną osobę do udziału w tym rowerowym przedsięwzięciu. No bo cóż lepszego można robić w sobotnie popołudnie, niż wybranie się na jakiś fajny wypad rowerowy, tym bardziej, że miała to być jazda po terenach górskich.

Z Shemem (Przemkiem) dogadałem się bardzo szybko, ustaliśmy co, gdzie, kiedy i jak. Pozostało nam tylko czekać do soboty aby wyruszyć na trasę. W piątek pod wieczór, jakoś przed 18 zadzwoniłem do Gibsona (Hubert), poznałem go ze dwa tygodnie wcześniej ścigając się z nim na ścieżce z Huty do centrum ;p. Chłopak zastanawiając się jeszcze krócej niż ja, zdecydował się z nami jechać. Zajęło mu to niecałe 5 minut, nie za zadawał zbędnych pytań co, gdzie, z kim i jak... Tak więc trafił się nam kolejny pozytywnie zakręcony wariat.

Przechodząc do sedna (jeśli ktoś przebrnął przez te wcześniejsze wypociny to szczerze mu współczuję), z Hubertem spotkałem się o 7:30 pod Mickiewiczem, miałem jak zwykle kilkuminutowy poślizg. Nic to, Hubert cierpliwie czekał. Do Shema na Ruczaj dojechaliśmy 2 minuty przed 8 a więc przed czasem. Po krótkiej gatce szmatce, Przemek zaczął prowadzić nas w stronę Skawiny a później Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie zrobiliśmy sobie pierwszy krótki postój na 2/3 fotki.
Z Kalwarii odbiliśmy na mniej uczęszczaną drogę przez m.in Skawinki w stronę Palczy.

W Skawinkach sfotografowaliśmy zabytkowy drewniany kościół św. Joachima z XVI w.:

Kościół św. Joachima w Skawinkach © stamper


Kościół w Skawinkach © stamper


W Palczy odbiliśmy na Budzów, Zembrzyce i wreszcie Suchą Beskidzką, gdzie umówiliśmy się na spotkanie z Elą (Niradhara) i Piotrkiem (Kajman), była godzina 11:30. Jako, że mieliśmy już trochę w nogach a w żołądku było pusto zamówiliśmy sobie jakieś żarcie w Karczmie Suskiej (jedzenie smaczne ale jak na mój apetyt było go za mało, ceny lekko zbójeckie, ale dało się przeżyć). Ela z Piotrkiem przyjechali z Kobiernic, mieli więc za sobą również spory odcinek trasy. W miłej atmosferze przy jedzonku, dowiedziałem się co nieco o ludziach z Bikestats i o samym portalu. Dostaliśmy od Niradhary naklejki Bikestats, aby można nas było wyłapać z tłumu. Chciałbym za nie raz jeszcze bardzo podziękować, od siebie i od dziewczyny, która również jest Bikestatowiczką ;).

Po 1.5 godzinnej mniej więcej przerwie i zrobieniu sobie wspólnych fotek grupa się rozdzieliła i tak Ela z Piotrkiem pojechali zwiedzać atrakcje Suchej Beskidzkiej a Hubert (Gibson) w ekspresowym tempie udał się samotnie z powrotem do Krakowa. My z kolei pojechaliśmy dalej na przełęcze Przysłop i Krowiarki ;).

Pamiątkowe zdjęcie z Suchej Beskidzkiej ze specjalną dedykacją dla Niradhary, która postanowiła "ustawić" mnie do pionu i zmobilizowała do zamieszczania zdjęć na swoim blogu. Kolejno od lewej ekipa z Bikestats: Piotrek (Kajman), Ela (Niradhara), Hubert (Gibson) i organizator wycieczki Przemek (Shem), ja jestem z drugiej strony obiektywu ;p:

Spotkanie w Suchej Beskidzkiej © stamper


Jak wspomniałem powyżej, razem z Shemem odbiliśmy z Suchej na przełęcz Przysłop (661 metrów n.p.m). Droga wznosiła się dosyć leniwie, podjazd nie sprawił mi jakiegoś problemu, po drodze Przemek zrobił mi zdjęcie jak jakiś wariat wyprzedza mnie i furmankę na trzeciego. Na przełęcz wyjechałem trochę przed Przemkiem, który nie chciał podnosić sobie tętna ;-p. Z przełęczy był fajny widok na góry, jednakże nie zrobiłem tam jakiegoś ciekawego zdjęcia, słońce stało za wysoko, zdjęcia wychodziły więc lekko zamglone i mało kontrastowe. Z przełęczy udaliśmy się w stronę Zawoi i naszego głównego celu czyli Krowiarek.
W Zawoi zatrzymaliśmy się na chwilę pod kolejnym drewnianym kościołem. Jak napisał w swojej relacji Shem (ja nie sprawdziłem) jest to: "kościół św. Klemensa, Papieża i Męczennika. Zbudowano go w 1888 r. Do zbudowania tego kościoła użyto drewna ze stojącego w tym miejscu poprzedniego kościoła z lat 1757-59".

url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,97172,kosciol-w-zawoi.html]
Kościół w Zawoi © stamper
[/url]

Wyjeżdżając z Zawoi naszym oczom ukazała się Babia Góra, majestatyczny ośnieżony beskidzki kolos:

" title="Babia Góra" width="800" height="533" />
Babia Góra © stamper


Podjeżdżając pod przełęcz Krowiarki (1018 metrów n.p.m) musieliśmy założyć na nasze opony łańcuchy, bo bez nich ani rusz w takim terenie ;).

url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,97181,znak-drogowy.html]
Znak drogowy © stamper
[/url]

Na Krowiarkach zatrzymaliśmy się na chwilę, zjadłem resztki swojego żarcia i podroczyłem się chwilę z kobietą sprzedającą tam oscypki, niestety nie miała nic o smaku czekoladowym, więc nie dokonałem u niej żadnego zakupu. Gdy mieliśmy już zbierać nasze dupska w drogę powrotną, na przełęcz od drugiej strony podjechał kolarz. Zatrzymał się na chwilkę i zaczęliśmy z nim rozmawiać. Spytałem się go skąd jest, okazało się, że z Nowego Sącza. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na jego rower (nie na twarz ;) i wiedziałem, że to Kr1s1983 (Krzysiek) czyli numer 1 w tym roku z Bikestats. Robił sobie rekreacyjną 250 kilometrową trasę po górach ;). Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, Krzysiek ze swoim wzrostem wygląda przy nas jak Wyrwidąb, ja mam niby z metr osiemdziesiąt a wyglądam przy nim jak kurdupel:

Krowiarki z chłopakami © stamper


Z Krowiarek wspólnie z Krzyśkiem zjechaliśmy do Makowa Podhalańskiego, Krzysiek bardzo nam odjeżdżał na zjeździe na swojej szosówce, mimo, że pedałowałem przez połowę zjazdu nie mogłem go dognać, musiał na nas zaczekać na dole. Z Zawoi pojechaliśmy w trójkę przez Skawicę w stronę Makowa Podhalańskiego. Mieliśmy w sumie ze 25 km z górki a jeszcze Kr1s1983 nas podciągał na swojej kolarce, więc do Makowa dotarliśmy w ekspresowym tempie. W Makowie Krzysiek się od nas odłączył, pojechał w stronę Krakowa głównymi drogami, a my postanowiliśmy się zmierzyć z jeszcze jednym większym podjazdem. Był to podjazd pod Makowską Górę (699 metrów n.p.m, wyjeżdża się na 602 metry). W przekroju całej trasy był to najbardziej stromy podjazd, jak się później okazało i tak jechaliśmy od tej łagodniejszej strony. Podjeżdżając zatrzymaliśmy się zrobić kilka zdjęć, z południowej strony zboczy roztaczały się chociażby takie widoki:

Widok z Makowskiej Góry © stamper


Z drugiej strony makowskiej góry są natomiast takie oto obrazki:

Makowska Góra © stamper


Widok z Makowskiej Góry © stamper


Zjeżdżając z Makowskiej Góry można było się naciąć na auta jadące z naprzeciwka, droga jest bardzo wąska i jest naprawdę stromo, w zeszłym roku droga ta była wyłożona betonowymi płytami, w tym jest już położony asfalt. Zjazd skończył się w Budzowie skąd pojechaliśmy w stronę Sułkowic. Po drodze czekał nas jeszcze niewielki podjazd pod przełęcz Sanguszki (480 m n.p.m).

Przełęcz Sanguszki © stamper


Powoli zapadał już zmierz więc po zrobieniu kilku fotek ruszyliśmy w te pędy w stronę Krakowa. Mieliśmy spory kawałek z górki bo aż do Sułkowic, skąd następnie przez Biertowice i Radziszów dojechaliśmy do Skawiny. Tu rozstałem się z Przemkiem, chciałem dokręcić jeszcze kilkanaście dodatkowych kilometrów aby wyszło mi 200 km, odbiłem więc w stronę Tyńca. Jechało mi się mimo zmroku bardzo fajnie, praktycznie zerowy ruch. Wszystko co dobre tego dnia skończyło się dla mnie gdy podjeżdżałem na małe szutrowe wzniesienie przed torem kajakowym. Podjeżdżając na te raptem z 5 metrowe wzniesienie zerwałem hak mocujący przerzutkę, pogiął mi się łańcuch i przerzutka też jest do wymiany. Nie mając ze sobą skuwacza ani zapasowego haka pojechałem sobie na rowero-hulajnodze do domu, zostało mi do pokonania jakieś 15 km od miejsca tego wypadku. Średnia mi trochę spadła ale nie było tak źle po 1,5 godzinie dotarłem do domu, niestety nie zrobiłem pierwszej tego roku dwusetki, zabrakło mi niecałe 6 km. Dałem sobie spokój z dokręcaniem kilometrów, hulajnoga nie jest dla mnie najwygodniejszym środkiem transportu a tak wyglądała moja przerzutka jak ją sfotografowałem rano:

Złamany hak © stamper


Dziękuję wszystkim z którymi jechałem (Przemek, Hubert, Krzysiek) i tym, których miałem przyjemność poznać i spotkać tego dnia (Ela i Piotrek). Mam nadzieję, że już niedługo ponownie spotkamy się na trasie.

Dane wyjazdu:
92.80 km 0.75 km teren
04:33 h 20.39 km/h:
Maks. pr.:40.90 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca i zakupy

Piątek, 23 kwietnia 2010 · dodano: 23.04.2010 | Komentarze 0

Rano było bardzo zimno, chyba ze 2-3 stopnie nie więcej. Około południa było już ciepło, można więc było zdjąć jedną warstwę. Jutro z Shemem i niedawno poznanym kolegą Hubertem jedziemy pod Babią Górę. W Suchej Beskidzkiej ma dojechać do nas Kajman z Niradharą, nie wiem czy trochę z nami podjadą, czy też chcą tylko poznać bikestatowiczów z Kraka. W każdym bądź razie fajnie, że się pojawią, miło będzie ich poznać.

Po robocie wziąłem się za czyszczenie mojego podstawowego środka transportu, trochę syfu na nim osiadło przez ostatnie dwa tygodnie. Nasmarowałem tylną przerzutkę, może przestanie mi piszczeć, bo piszczy strasznie i to tak drażliwie, że ciężko to wytrzymać. Niby jest już w porządku, ale czy do końca, to nie wiem, przekonam się jutro.

Należałoby wymienić chyba już tą tylną kasetę i zmienić koła, bo felga jest już nieźle starta. Przemęczę się jeszcze z miesiąc, dwa a na wakacjach powymieniam sporo rzeczy, muszę mieć nowe części przed sierpniem, wrześniem bo być może uda mi się wtedy wyjechać na kilka tygodni za granicę na jakąś większą wycieczkę, mam nadzieję, że te plany, choć jeszcze niezbyt jasne, wykrystalizują mi się w coś ciekawego.
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
66.18 km 1.25 km teren
03:17 h 20.16 km/h:
Maks. pr.:38.70 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Robota

Czwartek, 22 kwietnia 2010 · dodano: 23.04.2010 | Komentarze 0

Zimno jak cholera było rano, śnieg nawet prószył, mam nadzieję, że w sobotę będzie ładnie, bo wybieram się z Shemem na dłuższą trasę. Jeżdżenia nie było za wiele, więcej użerałem się z babkami na pkp, które nie potrafią wystawiać biletów.
No i dlaczego bikestats nie działał? Widzę, że zrobiono porządek z wpisami niektórych osób z czołówki listy za kwiecień.
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
73.78 km 0.00 km teren
03:36 h 20.50 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Środa, 21 kwietnia 2010 · dodano: 21.04.2010 | Komentarze 0

Zimniej niż ostatnio. Przed 16 zaczęło trochę padać, ale w miarę szybko się wypogodziło. Wiał silny wiatr z zachodu. Coś mi świszczy w przerzutkach, muszę się tym zająć na dniach, nie bardzo wiem co może być tego przyczyną, pierwszy raz w życiu słyszę aby jakikolwiek mój rower wydawała takie dźwięki ;).
Kategoria Miasto