Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi stamper vel kudłaty ze wschodniej roztoczańskiej wygwizdówki. Obecnie pomieszkuje sobie w bardzo zadymionej mieścinie, którą tubylcy zwą Krakowem. Wspólnie z Bikestats ma przejechane zaledwie 54489.15 kilometrów w tym 1132.07 w jakimś tam terenie. Mógłby jeździć więcej ale za dużo czasu marnuje na tego beznadziejnego bikestatowego bloga i inne internetowe dziadostwa. Na dziś większą radość sprawiają mu zagraniczne eskapady i w przyszłych latach będzie się starał powolutku, z sakwami eksplorować coraz to nowe obce terytoria. Jeździ sobie z bardzo małą prędkością średnią, coś około 19.92 km/h. Od czasu do czasu bywa obładowany sakwami jak wół (taką jazdę lubi najbardziej) i wcale się tym nie chwali, bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy stamper.bikestats.pl
Flagolicznik zamontowałem w drugiej połowie września 2010 roku. Free counters!
Dane wyjazdu:
124.07 km 0.67 km teren
05:55 h 20.97 km/h:
Maks. pr.:57.20 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1419 m
Kalorie: kcal

Kraków - Wieliczka- Dobczyce - Mszana Dolna - Rdzawka - Nowy Targ - Zakopane

Sobota, 10 kwietnia 2010 · dodano: 11.04.2010 | Komentarze 3

Budzik nastawiłem sobie na kilka minut przed 5 rano, wstać wstałem, ale nie powiem abym się z rana szybko wybierał. Oczywiście nie spakowałem się wieczorem tylko robiłem to z rana na zaspanego wariata, niby nie brałem dużo rzeczy, ale musiałem uważać aby nie zapomnieć czegoś co mogłoby mi się przydać na trasie. Spakowałem aparat oraz drugi obiektyw, klucze rowerowe, mapki, jedzenie i jakieś dodatkowe ubrania na niepogodę. Plecak z aparatem włożyłem do sakwy aby mi nie przeszkadzał na plecach. Wyszło mi w sumie tego bagażu z 8-10 kilo, niby niewiele ale jak na tak krótki wyjazd to jak zwykle za dużo. No cóż pakować też się trzeba nauczyć, a ja już tak mam, że prawie zawsze wożę nadbagaż.

Wystartowałem o 6:30 rano. Pogoda była znośna, zimno, ale nie aż tak jak zapowiadali. Wybrałem sobie drogę przez Wieliczkę, nie miałem ochoty jechać zakopianką. Wydawało mi się, że tu ruch będzie mniejszy ale i tak miejscami było naprawdę sporo aut na drodze. Do Wieliczki poszło bardzo sprawnie, do Dobczyc również, w sumie pierwszy raz jechałem do Zakopanego i ta trasa była mi zupełnie obca. W Dobczycach zrobiłem ze 3 zdjęcia kościoła i pojechałem dalej w stronę Kasiny Wielkiej. Droga zrobiła się lepsza, niby miały być roboty na drogach ale układali co najwyżej zajezdnie autobusowe przy przystankach. W Wiśniowej zatrzymałem się na drugie śniadanie, zamieniłem też opaski na nogach i sfotografowałem XVIII wieczny drewniany kościół. Pogoda zaczęła się lekko psuć, zaczął kropić deszcz.
Wyjeżdżając z Kasiny skręciłem omyłkowo na Nowy Sącz ale szybko zawróciłem. W Mszanie Dolnej dwukrotnie źle mnie pokierowali miejscowi, nie wiem czy specjalnie czy sami się za dobrze nie orientowali. Nadrobiłem więc może ze 2 km, niewiele ale czas mnie naglił bo Beata już dojeżdżała na dworzec w Nowym Targu skąd wspólnie mieliśmy dojechać do Zakopanego.
Z Mszany pojechałem do Rabki (gdzie zaczęło walić gradem), aby nie jechać główną drogą skręciłem na Rdzawkę (812 m n.p.m), jest to miejscowość położona jakieś 250-300 metrów wyżej niż Rabka, jest tam więc naprawdę stromy podjazd, długości może 2.5-3 km ale naprawdę dał mi w kość, przypomniała mi się Norwegia ;-p. Wyjechałem na to wzniesienie z prędkością 7-8 km/h więc niezbyt imponującą. Jak się okazało był to najcięższy podjazd na tej trasie.

W Nowym Targu byłem o 12, zeszło mi trochę przez postoje na trasie (jedzenie i zdjęcia) oraz małe błądzenie i lukanie na mapę. Z Nowego Targu już z Beatą pojechaliśmy w stronę Zakopca. Towarzyszył nam spory ruch na drodze, często mijano nas na tzw. gazetę. Odbijaliśmy więc minimalnie od głównej drogi na dróżki równolegle biegnące do zakopianki, jechaliśmy przez wsie Bańską Niżną, Biały Dunajec, Poronin. Nadrobiliśmy ze dwa, trzy km ale komfort jazdy był o niebo lepszy. Droga bardzo delikatnie pięła się w górę ale Beata dzielnie parła do przodu mimo niezbyt dobrych warunków pogodowych. W Zakopanem pobłądziliśmy chwilkę ale po telefonie do Sylwii szybko wjechaliśmy na właściwe tory i zajechaliśmy pod jej dom. Akurat zaczynała się śnieżna zawierucha.

Po obiadku (pizza ;) poszliśmy pod skocznię, która jak się okazało jest obecnie remontowana (na dole coś tam rozkopują). Później poszliśmy do dwóch knajp gdzie wypiliśmy jakieś piwka a później do domku (w sumie piechotą przeszliśmy ze 6 km). Wieczorem czułem już lekkie zmęczenie (nie spałem poprzedniej nocy za wiele - 5h) i zasnęło mi się na Brudnym Harrym.

Wycieczkę uważam za udaną, sama trasa trochę mnie zawiodła, spodziewałem się większej ilości lasów i bezdroży a tu napotkałem prawie same wioski. Smutny jest też obraz wszech obecnie walających się przy drodze śmieci. Czy tak naprawdę ciężko jest wywieźć swoje brudy na wysypisko czy też nie wyrzucać jadąc samochodem puszek i wszelkiej maści worków i butelek? Nie wiem jak nasze środowisko będzie wyglądało za kilkadziesiąt lat, ale teraz to jest moim zdaniem tragedia.


Komentarze
niradhara
| 15:23 niedziela, 25 kwietnia 2010 | linkuj Czekam z niecierpliwością na obiecane fotki. O czytelników trzeba dbać ;)
stamper
| 14:42 niedziela, 25 kwietnia 2010 | linkuj A bo ja leniwy i niesystematyczny jestem, wrzucę je tutaj obiecuję ;p, na pewno to też wtedy zgłoszę koleżance ;). Teraz mam problem z rowerem, przerzutka, kaseta, łańcuch i hak do wymiany. Pewnie to kara za nie wrzucanie zdjęć ;(
niradhara
| 12:42 niedziela, 25 kwietnia 2010 | linkuj A ładnie to tak - wozisz ze sobą aparat, ale wszystkie zdjęcie zachowujesz dla siebie...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zasem
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]