Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi stamper vel kudłaty ze wschodniej roztoczańskiej wygwizdówki. Obecnie pomieszkuje sobie w bardzo zadymionej mieścinie, którą tubylcy zwą Krakowem. Wspólnie z Bikestats ma przejechane zaledwie 54489.15 kilometrów w tym 1132.07 w jakimś tam terenie. Mógłby jeździć więcej ale za dużo czasu marnuje na tego beznadziejnego bikestatowego bloga i inne internetowe dziadostwa. Na dziś większą radość sprawiają mu zagraniczne eskapady i w przyszłych latach będzie się starał powolutku, z sakwami eksplorować coraz to nowe obce terytoria. Jeździ sobie z bardzo małą prędkością średnią, coś około 19.92 km/h. Od czasu do czasu bywa obładowany sakwami jak wół (taką jazdę lubi najbardziej) i wcale się tym nie chwali, bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy stamper.bikestats.pl
Flagolicznik zamontowałem w drugiej połowie września 2010 roku. Free counters!
Dane wyjazdu:
74.33 km 0.83 km teren
03:57 h 18.82 km/h:
Maks. pr.:55.60 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:586 m
Kalorie: kcal

Symferopol, czyli przywitanie z Krymem.

Poniedziałek, 27 września 2010 · dodano: 09.10.2010 | Komentarze 5

Do Symferopola dotarliśmy punktualnie. Ukraiński pociąg na 24 godzinnej trasie miał zaledwie 10 minut opóźnienia, dla naszych kolei coś takiego byłoby niemożliwe. Wart wspomnieć też, że komfort podróży w ich pociągach jest wyższy niż w naszym kolejowym wiecznie opóźnionym dziadostwie.

Na dworcu w Symferopolu spotkaliśmy się z Eugenią, Marta poznała ją przez internet. Zaprowadziła nas do swojego domu, pozwoliła nam wziąć prysznic i poczęstowała nas pyszną herbatą. Od jej męża dostaliśmy mapy, które niestety troszkę później mi się zniszczyły ;-(. Okazało się, że Eugenia jest świetnym fotografem, obiecała zrobić nam foty jak wrócimy do Symferopola za kilka dni. Słowa oczywiście dotrzymała ale o tym później.

Od Gieni wyjechaliśmy około 13, nie obczailiśmy najlepiej trasy na necie i na mapach, więc na początku troszkę pobłądziliśmy w mieście. Szybko jednak zorientowałem się, że coś jest nie tak i zawróciliśmy na właściwe tory. Chcieliśmy jak najszybciej wydostać się z Symferopola, miasto to wydało nam się nieciekawe, brudne i głośne. Pełno tam było aut i szalonych kierowców autobusów (zmora ukraińskich dróg). Wydostaliśmy się więc stamtąd jak najszybciej i drogą P23 udaliśmy się w kierunku Teodozji i Sudaku. Droga ta miała jako taką nawierzchnię, ruch z początku spory z czasem się przerzedził. Po drodze zrobiłem kilka fotek, ale najciekawsze widoki było dopiero przed nami. Za Bilohirskiem wstąpiliśmy do baru na stacji benzynowej aby coś zjeść. Za cholerę z Jarkiem nie mogliśmy się dogadać z młodą dziewczyną stojącą za ladą. Po kilkunastu minutach wreszcie udało nam się coś sensownego zamówić. Danie to jednak w żadnym razie nie zaspokoiło mojego głodu, więc dopchałem się jeszcze czekoladą i rodzynkami.

Jako, że zaczynało się już powoli ściemniać, zaczęliśmy się powoli rozglądać za miejscem na nocleg. W miejscowości Bahate Jarek zakupił trochę owoców, sprzedawali tam świetny winogron. Około 2 km za tą wioską odbiliśmy w boczną drogę, gdzie po przejechaniu po wertepach ponad 800 metrów znaleźliśmy świetne miejsce na nocleg nad małym jeziorkiem. Namioty rozbijaliśmy w ciemnościach, przy niewielkim akompaniamencie łysego. Nie szło mi z tym najlepiej, bo ostatni raz, ten właśnie namiot rozbijałem dwa lata temu i trochę mi się zapomniało jak on wygląda i z czym to się je ;-). Tak więc rozbicie tej mojej trumienki zajęło mi dobre 30 minut ale w końcu się udało. Szybko położyliśmy się spać, bo jutro czekała nas dłuższa i trudniejsza trasa...


Krymski step. Zdjęcie popaćkane bo nie umiałem inaczej go przerobić ;-) © stamper


Meczet przy drodze P23, jakieś 30 km za Symferopolem, Krym. © stamper



Krym, step gdzieś pomiędzy Symferopolem a Sudakiem. © stamper


Krymski step. © stamper


Krymski step, okolice Bilohirska. © stamper



Komentarze
Kajman
| 19:09 sobota, 9 października 2010 | linkuj Super się zaczyna:)
stamper
| 12:10 sobota, 9 października 2010 | linkuj U nich kolej żyje, u nas umiera, tam kolej jest sporo tańsza niż autobusy, u nas z kolei na odwrót. No ale przecież w Polsce się nic nie opłaca, ehh...
stamper
| 12:09 sobota, 9 października 2010 | linkuj Ja tym razem wódką nie zostałem poczęstowany, ale od pewnej miłej starszej Pani dostałem przepyszne śniadanko gdy wracaliśmy do Polski przez Kijów. Tamtejsi ludzie mimo większego ubóstwa niż u nas potrafią się dzielić z bliźnimi. Co do kibelka to racja, ale opiekun wagonu (u nas też by się tacy przydali) ostrzega o wcześniejszym zamknięciu ubikacji. Co ważne w ich ubikacjach jest woda, mydło i papier a nie tak jak u nas od święta.
Pozdrower.
klosiu
| 11:59 sobota, 9 października 2010 | linkuj A koleje ukrainskie to faktycznie inna liga, nawet przy tych bezprzedzialowych konstrukcjach komfort jezdzenia i spania o niebo lepszy niz u nas. I popic z sasiadami, i posluchac gitarki, i pogadac :). Tylko zeby tego kibla nie zamykali pol godziny przed stacja ;).
klosiu
| 11:55 sobota, 9 października 2010 | linkuj Ech, przypomnialo mi sie... :)
Idealna pora roku na Krym, widze ze zaczyna juz sie troche zielenic tu i owdzie :).
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ohate
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]