Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi stamper vel kudłaty ze wschodniej roztoczańskiej wygwizdówki. Obecnie pomieszkuje sobie w bardzo zadymionej mieścinie, którą tubylcy zwą Krakowem. Wspólnie z Bikestats ma przejechane zaledwie 54489.15 kilometrów w tym 1132.07 w jakimś tam terenie. Mógłby jeździć więcej ale za dużo czasu marnuje na tego beznadziejnego bikestatowego bloga i inne internetowe dziadostwa. Na dziś większą radość sprawiają mu zagraniczne eskapady i w przyszłych latach będzie się starał powolutku, z sakwami eksplorować coraz to nowe obce terytoria. Jeździ sobie z bardzo małą prędkością średnią, coś około 19.92 km/h. Od czasu do czasu bywa obładowany sakwami jak wół (taką jazdę lubi najbardziej) i wcale się tym nie chwali, bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy stamper.bikestats.pl
Flagolicznik zamontowałem w drugiej połowie września 2010 roku. Free counters!
Dane wyjazdu:
121.33 km 4.81 km teren
05:40 h 21.41 km/h:
Maks. pr.:50.80 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:252 m
Kalorie: kcal

40 setek na bikestatsie stoi... Powrót z Roztocza.

Piątek, 29 października 2010 · dodano: 30.10.2010 | Komentarze 1

No wstyd się przyznać, ale być może nie uda mi się zrealizować tegorocznego założenia o przejechaniu 50 setek w tym sezonie. Dopiero mam 40 a do końca roku już niedaleko. Trochę za bardzo się rozleniwiłem w październiku. Żartuję, postaram się powalczyć. Nie można się mazgaić. Zresztą co ja pierniczę, mam na to jeszcze dwa wymarzone do jazdy miesiące. Będzie dobrze ;-).

Dzisiejsza trasa była z gatunku: jak tu się nie spóźnić na pociąg. W planach nie miałem jazdy po wielkich wertepach. W sumie w większości powtórzyłem trasę sprzed 2 dni. Ominąłem tylko wertepy puszczy solskiej i okolic Niemstowa.

Trasa biegła tak:
Długi Kąt-Józefów-Osuchy-Łukowa-Wola Obszańska-Moszczanica-Witki-Cewków-Dobra-Wylewa-Sieniawa-Ubieszyn_Tryńcza-Chodaczów-Laszczyny-Smolarzyny-Wola Mała-Palikówka-Krasne-Rzeszów. No i z dworca w Kraku do mieszkania.

Jechało mi się różnie. Pierwsze 20 km w porządku, miałem sporo siły, jechałem dosyć szybko. Następne 25 km to była dla mnie mordęga. Siły już tyle nie miałem, mimo, że podjadałem co chwilkę zaczepiste czekoladki i ciastka kokosowe. Wiatr zaczął mnie po prostu dobijać (w ogóle to miałem wmordęwinda z 90 km, reszta to boczny pierdzielnik), zacząłem się nawet zastanawiać co ze mnie za słabiak, że ciężko mi jechać 20 km/h. Na 45 km wjechałem w las za Cewkowem. Tam też skończył się na moment (niecałe 5 km) asfalt, jakieś jego pozostałości co prawda wystawały od czasu do czasu ale asfaltówką tego bym nie nazwał. Na długości 11 km tej drogi, minęły mnie tam aż dwa samochody i były to auta (na)leśników. Przechodząc jednak do sedna, w lesie odzyskałem siły i ochotę do jazdy, strasznie zaczęło mnie bawić lawirowanie wśród tamtejszych dziur w drodze, musiałem urządzać sobie niezły slalom aby nie dupnąć w jakąś dziurę tylnym kołem, bo miałem około 15 kilo bagażu w sakwach. Droga biegła lekko z górki więc miejscami jechałem po tych wertepach 30 km/h. Jak już się tak rozpędziłem to później na asfalcie też zaczęło mi się lepiej jechać. Wiatr oczywiście nie przestał wiać mi w facjatę (zdmuchiwał mi okruszki i wiórka kokosowe z moich dawno nie podciętych wąsisk i brody), ale prawdę mówiąc olałem go i przestałem zwracać nań uwagę. Osobiście wolę wiatr niż deszcz.

Do Rzeszowa dojechałem 40 minut przed odjazdem pociągu więc całkiem sporo. Nie musiałem się spinać na ostatnich kilometrach. W sumie to jakoś za bardzo się nie śpieszyłem, mogłem sobie pozwolić nawet na krótką sesyjkę pod cerkwią w Moszczanicy (jedyne moje fotograficzne założenie na ten dzień). Wjeżdżając do Rzeszowa znalazłem 2 linki na bagażnik (leżały od siebie jakieś 400 m), widziałem i trzecią (w sumie była to pierwsza) ale raz się nie zatrzymałem. Bardzo często znajduję te linki w tym roku już chyba ze 6 znalazłem. Zawsze mi się przydają, zresztą jak jakaś mi się już porwie to nie kupuję nowych bo wiem, że prędzej czy później znajdę jakąś na trasie. Teraz mam dwie kolejne w kolorze niebiesko czarnym ;-B.

Pogoda mi dopisała, niby zimno, ale mi ostatnio jakoś tak bardzo ciepło na rowerze, nawet ze swoich kłapouchowych rękawiczek zdejmuję nakładkę i jeżdżę z gołymi palcami. A mi w sumie jedynie w dłonie czasami bywało zimno. No cóż niektórzy twierdzą, że jestem zmiennocieplny może to i prawda.

Dzisiejsze km to 31 po województwie lubelskim, 1.53 po małopolskim i reszta po Podkarpaciu (ja komuś się chce niech sobie policzy).

Drzewo graniczne (lubelskie-podkarpackie). © stamper


Nagrobki, Moszczanica. © stamper


Cerkiew św. Michała Archanioła, Moszczanica. © stamper


Cerkiew św. Michała Archanioła w Moszczanicy. © stamper


Nie wiem co za muzykę wrzucić, dam więc troszkę Lisy Gerrard.



Komentarze
kkkrajek18-remov
| 20:42 sobota, 30 października 2010 | linkuj świetne 2 zdjęcie :) Powodzenia życzę w realizacji planu :D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ziech
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]