Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi stamper vel kudłaty ze wschodniej roztoczańskiej wygwizdówki. Obecnie pomieszkuje sobie w bardzo zadymionej mieścinie, którą tubylcy zwą Krakowem. Wspólnie z Bikestats ma przejechane zaledwie 54489.15 kilometrów w tym 1132.07 w jakimś tam terenie. Mógłby jeździć więcej ale za dużo czasu marnuje na tego beznadziejnego bikestatowego bloga i inne internetowe dziadostwa. Na dziś większą radość sprawiają mu zagraniczne eskapady i w przyszłych latach będzie się starał powolutku, z sakwami eksplorować coraz to nowe obce terytoria. Jeździ sobie z bardzo małą prędkością średnią, coś około 19.92 km/h. Od czasu do czasu bywa obładowany sakwami jak wół (taką jazdę lubi najbardziej) i wcale się tym nie chwali, bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy stamper.bikestats.pl
Flagolicznik zamontowałem w drugiej połowie września 2010 roku. Free counters!
Dane wyjazdu:
126.69 km 17.90 km teren
07:11 h 17.64 km/h:
Maks. pr.:54.36 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:784 m
Kalorie: kcal

Skandynawia. Dzień V. Stadion IFK Lane-most nad Boensfjorden....

Środa, 22 czerwca 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 1

Pierwszy raz budzę się o 4:40, jest już zupełnie jasno. Komary a szczególnie meszki tną jak pojebane, chowam głębiej głowę w śpiwór i ponownie zasypiam. Kolejny raz budzę się tuż po 6, te małe gnojki w dalszym ciągu tak kurewsko mnie kąsają, że postanawiam niezwłocznie jechać przed siebie. Zwijam więc graty i o 6:30 opuszczam swoją nieprzychylną sypialną ławkę. Przed Färgelandą zatrzymuję się przy tablicy informacji turystycznej i zabieram stamtąd 3 dokładne mapki najbliższej okolicy (Szwedzi mają świetne te punkty z mapami). Przed 8 jestem w Färgelandzie, wstępuję do ICI na zakupy wydać ostatnie szwedzkie kronory (korony). Kupuję sobie kilka czekolad, pepsi i chipsy a więc samo wypasione żarcie rowerowe. Z tym całym swoim grajdołkiem podjeżdżam pod tamtejszą kyrkę (kościół) gdzie spędzam najbliższe 1.5 godziny. Jem w międzyczasie śniadanie , ładuję sobie telefon i zmieniam łańcuch. XT po zrobieniu około 600 km ustąpił chwilowo miejsca LX-owi. Gdy odjeżdżam spod kyrki zaczyna lekko kropić.

Z Färgelandy kieruję się na Edstenafors, jadę ponad 7.5km po szutrze, rozmawiając po drodze trochę z tubylczymi krowami. Pstrykam im kilka zdjęć. Coraz lepiej posługuję się szwedzkim, krowim akcentem więc nawet trochę mi zaczynają pozować do zdjęć. Niestety gdy pokazałem im ich porozciągane przez moje szerokie szkło portrety to jeden byczek chciał mnie dziabnąć rogiem hehe. Co zrobię, że marny ze mnie fotograf, powinien docenić chociaż me dobre chęci.

Z Edsteny już asfaltem kieruję się na Rännelandę a później na Lerdal gdzie gotuję sobie obiad i przy okazji wymieniam kartusz w kuchence. Z Lerdal podążam w stronę Ed, pogoda jest przyzwoita, trochę wietrznie ale nie pada. Za miejscowością Lane, zamiast kierować się znakami na Ed skręcam w kolejną szutrówkę i zamierzam dotrzeć do zamierzonego celu (Ed) poprzez Rölandę. Stwierdziłem, że dzięki tej drodze oszczędzę 2 km, nie wiedziałem jednak, że ta drożyna przez te następne ponad 10 km szutru zalicza wszystkie okoliczne górki. Tak więc nieustannie miałem huśtawkę, góra-dół, góra-dół. No cóż takie moje szczęście. Na domiar złego na jednym z takich podjazdów gdy zatrzymałem się aby się odlać złamała mi się stopka w rowerze. Ta gówniana podpórka złożyła się pod ciężarem roweru jak rozgotowane spaghetti w garnku z wrzątkiem. Nigdy w sumie nie ufałem temu pseudo-scottowemu wytworowi, myślałem jednak, że trochę dłużej ze mną pociągnie. Dla mnie rower bez stopki to jak pies bez jednej nogi.

W Ed wynajduję zarówno dalszą drogę do Nössemark jak w kleszcza na swojej ręce. Wyrywam bydlaka i zgniatam go z lekkim nerwem zadowolony, że za wiele się ze mnie nie nachlał. Do Nössemark mam ponad 30 km trasy przez lasy i wzdłuż sporego jeziora o fajnej nazwie Stora Le. Droga umyka mi dosyć sprawnie, przed samym Nössemark zdejmuję z dwóch szkieł filtry UV. Kupiłem je za kilkanaście złotych z myślą o ochronie przedniej soczewki ale okazały się tak gówniane w oddawaniu kolorów, że postanawiam schować je głęboko w sakwie. Zdecydowanie nie polecam firmy o japońskiej nazwie Akira, polecam za to filmy Akiro Kurosawy ;-).

Z Nössemark (moja wersja robocza tej miejscowości to Nosowy Smark) do norweskiej granicy mam zaledwie 3 km. Mijam ją mając dziś przetuptane 99 km a coś około 584 po Szwecji w ogóle. Na granicy robię sobie pamiątkowe zdjęcie, co wcale nie jest takie łatwe gdy się nie chce wyciągać z wora statywu. Po kilkunastu niezbyt udanych próbach ruszam dalej. Norwegia przywitała mnie słoneczną pogodą i nadzieją na coraz piękniejsze krajobrazy. W Bjorkebekk odbijam na Fossby skąd wjeżdżam na drogę nr 21. W Aremark zatrzymuję się na ponad godzinę pod kościołem gdzie robię sobie rowerową kolacyjkę i toaletę z myciem moich długich kudłów włącznie. Kilka km dalej skręcam na Rakkestad. Jest już późno, rozglądam się więc za miejscówką na nocleg. Znajduję ją kilka km dalej pod mostem nad bajorkiem Boensfjorden.

Gniotki:

Pociągnąć ci z byka stary? © stamper


Cisza przed burzą... © stamper


Przydrożny kościółek... © stamper


Lerdal kyrka... © stamper


Na granicy szwedzko-norweskiej... © stamper



Muzyka na dziś:

&feature=fvwp&NR=1

I mapka:

#lat=59.36251&lng=11.66559&zoom=13&type=0


Komentarze
Kajman
| 07:37 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj Niesamowita chmura:)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ktakz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]