Info

Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Lipiec1 - 3
- 2013, Czerwiec18 - 2
- 2013, Maj20 - 13
- 2013, Kwiecień28 - 16
- 2013, Marzec28 - 43
- 2013, Luty22 - 25
- 2013, Styczeń30 - 118
- 2012, Grudzień30 - 27
- 2012, Listopad27 - 0
- 2012, Październik31 - 24
- 2012, Wrzesień16 - 0
- 2012, Sierpień31 - 4
- 2012, Lipiec30 - 10
- 2012, Czerwiec30 - 21
- 2012, Maj31 - 15
- 2012, Kwiecień19 - 0
- 2012, Marzec26 - 19
- 2012, Luty23 - 7
- 2012, Styczeń26 - 2
- 2011, Grudzień26 - 6
- 2011, Wrzesień1 - 2
- 2011, Sierpień9 - 7
- 2011, Lipiec5 - 1
- 2011, Czerwiec26 - 20
- 2011, Maj31 - 11
- 2011, Kwiecień28 - 26
- 2011, Marzec14 - 14
- 2011, Luty26 - 49
- 2011, Styczeń29 - 71
- 2010, Grudzień27 - 24
- 2010, Listopad31 - 16
- 2010, Październik23 - 8
- 2010, Wrzesień26 - 53
- 2010, Sierpień27 - 36
- 2010, Lipiec30 - 12
- 2010, Czerwiec19 - 0
- 2010, Maj24 - 37
- 2010, Kwiecień31 - 9
- 2010, Marzec22 - 0
- 2010, Luty9 - 0
- 2010, Styczeń8 - 0
Dane wyjazdu:
150.02 km
8.20 km teren
07:57 h
18.87 km/h:
Maks. pr.:59.38 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1936 m
Kalorie: kcal
Rower:Stefan Włóczykij
Same klęski...
Czwartek, 16 sierpnia 2012 · dodano: 31.08.2012 | Komentarze 0
Pecha ciąg dalszy z poprzedniego dnia. Już na starcie okazuje się, że B. ma kapcia, na dopompowaniach dojeżdżamy do Krosna tam wymieniam dętkę. Bolą mnie plecy po spaniu na jakichś wystających z ziemi kamieniach (spałem wiele razy po rowach i innych dziwnych miejscach ale chyba mało kiedy spało mi się aż tak niewygodnie). Pogoda trochę lepsza choć kilka razy kropi deszcz. Kierujemy się cały czas na południe, mimo że najchętniej klapnąłbym przed kompem i wcinał chipsy.Za Chyrową obieram terenowy "skrót" na którym obydwoje łapiemy kapcie i na jednym z postojów gryzą mnie czerwone mrówki. Ochota do jazdy żadna. W Krempnej zauważamy, że Beacie znowu ucieka powietrze, raz jeszcze zmieniam dętkę, uszkadzając przy tym wentyl (chujowe presty), co ostatecznie zniechęca mnie do walki z towarzyszącym nam na tym wyjeździe pechem. Postanawiamy wracać na jakiś pociąg. Pojawiają się różne opcje w końcu pada na Tarnów. Jest godzina 18 a my mamy na budziku ledwo ponad 75 km. Do Tarnowa drugie tyle. Zaczynamy wiec mocniej cisnąć i tak do 120 km jedziemy całkiem sprawnie, rozmemłanie gdzieś uciekło. Jakieś 20/25 km przed Tarnowem Rudzisko trochę słabnie (dosyć pofalowana trasa daje o sobie znać), jedziemy więc wolniej, mimo to na pociąg docieramy 40 minut przed czasem. O 1 w nocy jesteśmy w Krakowie, myślimy jak to dobrze, że ten wypad się już skończył.
Plan zdecydowanie nie został osiągnięty (mieliśmy przez Słowację wjechać w Pieniny), mimo to jakieś plusy można znaleźć. Beata pobiła swój rekord kilometrowy (i to po górach), zaliczyliśmy kilka nowych gmin i obiecaliśmy sobie, że na pewno jeszcze wrócimy na Podkarpacie i Magurę bo naprawdę warto.

Cerkiew w Chyrowej.© stamper

Na szlaku...© stamper

Stamperowe skróty...© stamper

Myscowa...© stamper

Cerkiew w Krempnej.© stamper

Krempna...© stamper

Podkarpacie...© stamper

Znowu skróty...© stamper

Wiatraki...© stamper

W stronę Tarnowa.© stamper
Kategoria > 100 km, Sakwiarstwo, Supreme, Wypady z Beatą