Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi stamper vel kudłaty ze wschodniej roztoczańskiej wygwizdówki. Obecnie pomieszkuje sobie w bardzo zadymionej mieścinie, którą tubylcy zwą Krakowem. Wspólnie z Bikestats ma przejechane zaledwie 54489.15 kilometrów w tym 1132.07 w jakimś tam terenie. Mógłby jeździć więcej ale za dużo czasu marnuje na tego beznadziejnego bikestatowego bloga i inne internetowe dziadostwa. Na dziś większą radość sprawiają mu zagraniczne eskapady i w przyszłych latach będzie się starał powolutku, z sakwami eksplorować coraz to nowe obce terytoria. Jeździ sobie z bardzo małą prędkością średnią, coś około 19.92 km/h. Od czasu do czasu bywa obładowany sakwami jak wół (taką jazdę lubi najbardziej) i wcale się tym nie chwali, bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy stamper.bikestats.pl
Flagolicznik zamontowałem w drugiej połowie września 2010 roku. Free counters!
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:2258.18 km (w terenie 35.27 km; 1.56%)
Czas w ruchu:111:59
Średnia prędkość:20.17 km/h
Maksymalna prędkość:59.90 km/h
Suma podjazdów:4565 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:72.84 km i 3h 36m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
124.07 km 0.67 km teren
05:55 h 20.97 km/h:
Maks. pr.:57.20 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1419 m
Kalorie: kcal

Kraków - Wieliczka- Dobczyce - Mszana Dolna - Rdzawka - Nowy Targ - Zakopane

Sobota, 10 kwietnia 2010 · dodano: 11.04.2010 | Komentarze 3

Budzik nastawiłem sobie na kilka minut przed 5 rano, wstać wstałem, ale nie powiem abym się z rana szybko wybierał. Oczywiście nie spakowałem się wieczorem tylko robiłem to z rana na zaspanego wariata, niby nie brałem dużo rzeczy, ale musiałem uważać aby nie zapomnieć czegoś co mogłoby mi się przydać na trasie. Spakowałem aparat oraz drugi obiektyw, klucze rowerowe, mapki, jedzenie i jakieś dodatkowe ubrania na niepogodę. Plecak z aparatem włożyłem do sakwy aby mi nie przeszkadzał na plecach. Wyszło mi w sumie tego bagażu z 8-10 kilo, niby niewiele ale jak na tak krótki wyjazd to jak zwykle za dużo. No cóż pakować też się trzeba nauczyć, a ja już tak mam, że prawie zawsze wożę nadbagaż.

Wystartowałem o 6:30 rano. Pogoda była znośna, zimno, ale nie aż tak jak zapowiadali. Wybrałem sobie drogę przez Wieliczkę, nie miałem ochoty jechać zakopianką. Wydawało mi się, że tu ruch będzie mniejszy ale i tak miejscami było naprawdę sporo aut na drodze. Do Wieliczki poszło bardzo sprawnie, do Dobczyc również, w sumie pierwszy raz jechałem do Zakopanego i ta trasa była mi zupełnie obca. W Dobczycach zrobiłem ze 3 zdjęcia kościoła i pojechałem dalej w stronę Kasiny Wielkiej. Droga zrobiła się lepsza, niby miały być roboty na drogach ale układali co najwyżej zajezdnie autobusowe przy przystankach. W Wiśniowej zatrzymałem się na drugie śniadanie, zamieniłem też opaski na nogach i sfotografowałem XVIII wieczny drewniany kościół. Pogoda zaczęła się lekko psuć, zaczął kropić deszcz.
Wyjeżdżając z Kasiny skręciłem omyłkowo na Nowy Sącz ale szybko zawróciłem. W Mszanie Dolnej dwukrotnie źle mnie pokierowali miejscowi, nie wiem czy specjalnie czy sami się za dobrze nie orientowali. Nadrobiłem więc może ze 2 km, niewiele ale czas mnie naglił bo Beata już dojeżdżała na dworzec w Nowym Targu skąd wspólnie mieliśmy dojechać do Zakopanego.
Z Mszany pojechałem do Rabki (gdzie zaczęło walić gradem), aby nie jechać główną drogą skręciłem na Rdzawkę (812 m n.p.m), jest to miejscowość położona jakieś 250-300 metrów wyżej niż Rabka, jest tam więc naprawdę stromy podjazd, długości może 2.5-3 km ale naprawdę dał mi w kość, przypomniała mi się Norwegia ;-p. Wyjechałem na to wzniesienie z prędkością 7-8 km/h więc niezbyt imponującą. Jak się okazało był to najcięższy podjazd na tej trasie.

W Nowym Targu byłem o 12, zeszło mi trochę przez postoje na trasie (jedzenie i zdjęcia) oraz małe błądzenie i lukanie na mapę. Z Nowego Targu już z Beatą pojechaliśmy w stronę Zakopca. Towarzyszył nam spory ruch na drodze, często mijano nas na tzw. gazetę. Odbijaliśmy więc minimalnie od głównej drogi na dróżki równolegle biegnące do zakopianki, jechaliśmy przez wsie Bańską Niżną, Biały Dunajec, Poronin. Nadrobiliśmy ze dwa, trzy km ale komfort jazdy był o niebo lepszy. Droga bardzo delikatnie pięła się w górę ale Beata dzielnie parła do przodu mimo niezbyt dobrych warunków pogodowych. W Zakopanem pobłądziliśmy chwilkę ale po telefonie do Sylwii szybko wjechaliśmy na właściwe tory i zajechaliśmy pod jej dom. Akurat zaczynała się śnieżna zawierucha.

Po obiadku (pizza ;) poszliśmy pod skocznię, która jak się okazało jest obecnie remontowana (na dole coś tam rozkopują). Później poszliśmy do dwóch knajp gdzie wypiliśmy jakieś piwka a później do domku (w sumie piechotą przeszliśmy ze 6 km). Wieczorem czułem już lekkie zmęczenie (nie spałem poprzedniej nocy za wiele - 5h) i zasnęło mi się na Brudnym Harrym.

Wycieczkę uważam za udaną, sama trasa trochę mnie zawiodła, spodziewałem się większej ilości lasów i bezdroży a tu napotkałem prawie same wioski. Smutny jest też obraz wszech obecnie walających się przy drodze śmieci. Czy tak naprawdę ciężko jest wywieźć swoje brudy na wysypisko czy też nie wyrzucać jadąc samochodem puszek i wszelkiej maści worków i butelek? Nie wiem jak nasze środowisko będzie wyglądało za kilkadziesiąt lat, ale teraz to jest moim zdaniem tragedia.

Dane wyjazdu:
81.11 km 0.79 km teren
04:09 h 19.54 km/h:
Maks. pr.:42.90 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Piątek, 9 kwietnia 2010 · dodano: 09.04.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj wyszło mi po tym mieście trochę kilosów, do setki jeszcze trochę zabrakło ale dystans i tak był spory, wyszło mi ponad 80 km. Z rana pogoda była bardzo fajna, troszkę chłodno, ale około 10 było już kilkanaście stopni. Niestety po południu się zachmurzyło a około 15 zaczęło padać, może niezbyt mocno ale temperatura spadła o kilka stopni, zaczął też wiać silny wiatr.
Jutro mam zamiar pojechać z Krakowa do Zakopanego, chcę tam być na 12. Nie wiem czy mi się uda i czy się ostatecznie zdecyduję na ten wyjazd, bo pogoda ma być jutro i w niedzielę (kiedy planuję wracać) dosyć kiepska. Spadek temperatury do kilku stopni i deszcz, a w górach nawet śnieg z deszczem.
Zastanawiam się też nad zrobieniem sobie jednego dnia przerwy aby mi trochę mięśnie odpoczęły bo jakoś tak się ostatnio czuję ociężały. Jeśli jutro wstanę około 5 rano i nie będzie padać to pewnie pojadę do tego Zakopca, jeśli zaśpię to trudno, Zakopane nie ucieknie ;-).
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
63.96 km 0.00 km teren
03:09 h 20.31 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca i po pracy

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · dodano: 08.04.2010 | Komentarze 0

Pogoda świetna, po południu było 16 stopni. Miałem zrobić sporo kilometrów ale nie wyszło. Nie było dziś za wiele przesyłek do rozwiezienia, dobrze, że z rana pojechałem zawieźć jeszcze te przesyłki na Hutę bo już w ogóle byłoby kiepsko.

Po pracy pojechałem na pocztę, znajduje się od mojego mieszkania z 400 metrów, gdy wszedłem do środka okazało się po wzięciu numerków, że moja kolej nastąpi za ładnych kilkadziesiąt minut (było ze 30 osób przede mną). Poszedłem więc pojeździć jakieś kółka po okolicy, bo nie chciało mi się siedzieć bezczynnie na dupie. Zrobiłem tak kręcąc się wzdłuż alei prawie 15 km a mimo to jak przyjechałem z powrotem na pocztę to i tak musiałem tam jeszcze siedzieć 20 minut. W sumie czekając na odbiór tej paczki zeszło mi ponad godzinę, dobrze, że poszedłem pokręcić jeszcze te kilkanaście km. Myślałem, że poczta na ulicy Wrocławskiej to porażka, ale po dwóch wizytach na poczcie na Grochowskiej, musiałem zmienić swój pogląd.
Jutro z rana jadę z przesyłką do HSBC pod Zabierzów, więc być może wyjdzie mi tego jutrzejszego miastowego jeżdżenia ponad 80 km.
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
62.06 km 0.00 km teren
03:09 h 19.70 km/h:
Maks. pr.:42.90 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Środa, 7 kwietnia 2010 · dodano: 07.04.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj była lepsza pogoda niż wczoraj, kropiło może ze 20 minut, jeździło mi się fajnie, nie było wielkiego wiatru. Dzień uważam za udany. Jutro wyjdzie mi pewnie trochę więcej kilosów bo z rana muszę jeszcze zawieźć przesyłki na Hutę, może w końcu uda mi się zrobić po mieście 100 km w ciągu jednego dnia. Nie jest to zbyt przyjemne (wolałbym się oczywiście włóczyć po jakichś bezdrożach), ale chciałbym aby mi kiedyś miastowa dniówka wyszła powyżej 100 km.
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
58.27 km 0.00 km teren
02:59 h 19.53 km/h:
Maks. pr.:38.70 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Głową o asfalt, czyli w niewielkim deszczu po Krakowie

Wtorek, 6 kwietnia 2010 · dodano: 06.04.2010 | Komentarze 0

To był bardzo dziwny dla mnie rowerowy dzionek. 4-krotnie koło (3 razy przednie) wjechało mi w szyny tramwajowe. Trzeci taki incydent zakończył się wyrżnięciem czaszką i kością policzkową (czy jak ona się tam zwie) o asfalt. Okulary przy tym wypadku powyginały mi się w dziwaczny sposób, ale jakimś cudem szkła nawet się nie porysowały a oprawki powyginałem odpowiednio na ulicy w miejscu wywrotki.
Nie zaznałem też żadnego uszczerbku na ciele, nawet nie miałem żadnego zadrapania, mimo że dosyć mocno uderzyłem o jezdnię. Dziwne to trochę, ale całe szczęście, że tak to się właśnie skończyło. W sumie jedyna strata to niewielkie przetarcie i rozdarcie kurtki na rękawie (miałem ją cholera założoną dziś po raz pierwszy, ale i tak jest do bani bo praktycznie nie oddycha).
Nie wiem dlaczego tyle razy to koło grzęzło mi tych szynach, normalnie jak mieszkam w Krakowie od jakichś 8 miesięcy nigdy mi się to praktycznie nie zdarzyło, może 2-3 razy przez te poprzednie miesiące i to tak zupełnie niegroźnie. A teraz jak mnie zarzuciło to nie wiedziałem co się dzieje. Chyba dzisiaj byłem nieźle rozkojarzony, po pierwsze ubrałem się jak debil na cebulę a wcale nie było tak zimno i deszcz padał sporadycznie i tylko do godziny 14-15. Po drugie nawet z chodzeniem po schodach miałem dziś problem, mało co nie powybijałem sobie zębów wychodząc z budynku Skanski. Po trzecie winne mogą być nowe opony (Kendy 700x35, model "KROSSCYCLO" czy jakoś tak). Jeszcze w nich nie jeździłem po Kraku, założyłem je w zeszły piątek i próbowałem na trasie kolejowo-rowerowej Kraków-Roztocze Środkowe-Roztocze Południowe-Kraków. Spisywały się jako tako, choć jeżdżąc wyraźnie odczuwam, że są cieńsze niż te które miałem założone poprzednio, nawet od przedniego Maxxisa, który niby był grubości 700x32 i jakoś przeżył ze mną 6.5 tysiąca km (taki sam tył może z tysiaka wytrzymał). Do tylnej Kendy, także 700x35 (inny model niż te co mam obecnie) mają się jak 700x28 do 700x40. Dziwne to trochę ale naprawdę te opony są bardzo wąskie.
Po tym upadku przez szyny tramwajowe zacząłem przejeżdżać szerokim łukiem ;).
Muszę uważać na te oponki i być bardziej skoncentrowanym podczas jazdy, bo następnym razem jadący za mną samochód może nie zdążyć zahamować jak to miało miejsce tym razem.
A tak na marginesie to wydaje mi się, że to wszystko urok czarnych i szarych kotów które licznie mi przelatywały przez jezdnię w te święta, a ja zamiast splunąć za siebie przez lewe ramię plułem przez prawe...
Może jutro zaświeci słońce.
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
50.34 km 5.78 km teren
02:15 h 22.38 km/h:
Maks. pr.:54.60 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:154 m
Kalorie: kcal

Do Horyńca - czyli hardcore najbardziej dziurawą drogą jaką w życiu jechałem

Poniedziałek, 5 kwietnia 2010 · dodano: 05.04.2010 | Komentarze 0

Trasa:
Długi Kąt-Hamernia-Oseredek-Susiec-Ruda Różaniecka-Płazów-Łówcza (tu się zaczyna dupiata droga przez południowo-roztoczański park krajobrazowy)-Nowe Brusno-Horyniec Zdrój.

Dane wyjazdu:
53.83 km 9.53 km teren
02:33 h 21.11 km/h:
Maks. pr.:49.50 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:161 m
Kalorie: kcal

Po Roztoczu

Niedziela, 4 kwietnia 2010 · dodano: 04.04.2010 | Komentarze 0

Zrobiłem dziś sobie takie małe kółko po okolicy, miałem przejechać więcej ale Krzemo trochę nawalił bo za długo się gościł w domu. Połowę trasy jechałem sam, może to i dobrze bo mogłem sobie pojechać troszkę szybciej. Na początek robiłem sobie kółko po Puszczy Solskiej, wyszło mi dojeżdżając do Józefowa 27.5 km, średnią miałem około 23 km/h, z tego jakieś 6.5 km było po drodze utwardzanej. Jechałem w sumie szybciej ale zatrzymywałem się kilkakrotnie aby porobić trochę zdjęć, nic specjalnego tam nie napstrykałem bo w sumie 95% tej trasy to las i płasko jak stół, więc spektakularnych widoków nie było. Zresztą trasę tę przejeżdżałem już w swoim życiu przynajmniej 50-70 razy jak nie więcej, więc niczym mnie nie zaskoczyła.
Gdy skręciłem w rowerówkę za Hamernia to minął mnie zaledwie jeden samochód i może z 5 rowerzystów, tak więc jechałem sobie ponad 20 km sam. Jechało mi się fajnie, wiaterek był zmienny, ale nie przeszkadzał za bardzo. Ubrałem się w krótkie gacie i nawet nie było mi zimno.
W Józefowie zatrzymałem się u brata i posiedziałem tam ze 3 godziny czekając na Krzema, miał być między 15 a 16 a zjawił się cholernik o 17. Nie zdecydowaliśmy się, więc jechać już do Zwierzyńca tylko pojechaliśmy do Górecka Kościelnego. W Józefowie Roztoczańskim sfotografowałem dla Krzema wieżę ciśnień a później wjechaliśmy w leśną ścieżkę aby poszukać źródeł rzeki Szum. Samego źródełka nie znaleźliśmy ale odnaleźliśmy takie leśne stawy, być może właśnie z nich bierze początek ta rzeczka. Z lasu wyjechaliśmy w Majdanku Kasztelańskim, skąd poprzez Górecko Stare dotarliśmy do Górecka Kościelnego, pstryknąłem tam kilka zdjęć XVIII wiecznego (1768 r.) modrzewiowego kościoła. Było już trochę za późno na zdjęcia bo słońce praktycznie było już poniżej koron drzew.
Z Górecka Kościelnego do Brzezin przejechaliśmy szlakiem pieszo-rowerowym i drogą gruntową. Z Brzezin przez Józefów, Majdan Nepryski (tu rozstałem się z Krzemem) i Samsonówkę dojechałem sobie do domu. Miałem tego dnia przejechać z 80 km, wyszło 30 mniej, ale najważniejsze, ze nie spędziłem tych świąt przed telewizorem jak większość naszego społeczeństwa.
Jutro wracam do Kraka, nie jadę rowerem do Rzeszowa tylko do Horyńca, wyjdzie 50 km zamiast 120 ale będę miał ciekawą trasę, którą nie jeździłem już dobrych kilka, kilkanaście lat. Trasa do Rzeszowa jest moim zdaniem nudna, tak więc na razie ją sobie odpuszczę.
Kategoria < 100 km, Samotnie


Dane wyjazdu:
138.46 km 0.70 km teren
06:26 h 21.52 km/h:
Maks. pr.:44.40 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:370 m
Kalorie: kcal

Nowa Dęba - Jeżowe - Krzeszów - Potok Górny - Księżpol - Pisklaki - Józefów - Majdan Nepryski - Długi Kąt

Sobota, 3 kwietnia 2010 · dodano: 03.04.2010 | Komentarze 0

W zeszłym roku kretyni z pkp zamknęli stację Zamość, więc obecnie nie mam możliwości dotrzeć do rodzinnej miejscowości pociągiem. Najbliższa stacja znajduje się ode mnie z 50 km. W zeszłym roku dojeżdżałem do Długiego Kątu z Rzeszowa, wychodziło mi około 120 km. Ta trasa już mi się trochę znudziła, postanowiłem więc jechać inaczej. Okazją do tego były oczywiście święta.

Umówiłem się w Nowej Dębie z Marcinem, którego w zeszłym roku poznałem na polsko-ukraińskim rajdzie imienia Wojaka Szwejka. Następnie wspólnie zrobiliśmy prawie 3 tysiące km po Skandynawii (znając się wcześniej w sumie z miesiąc ;). Marcin mieszka w Nowej Dębie, zaproponował, że będzie mi towarzyszył przez część trasy. Podjechał ze mną 54 km (do Krzeszowa) i później wrócił do domu. Dziękuję ci bardzo chłopie za towarzystwo. Naprawdę bardzo przyjemnie mi się z tobą jechało, fajnie było znowu pogadać (dzięki też za bardzo dobre kanapki ;).

Ruch na trasie do Krzeszowa był niewielki, jechaliśmy sobie spacerowym tempem, cały czas gadając. Droga była w bardzo dobrym stanie. Rozstaliśmy się na moście na Sanie, miałem do przejechania jeszcze spory kawałek drogi. Trasa była mi znana w jakichś 40 końcowych km, drugie 40 wyczytałem z mapy. W województwie lubelskim zaczęły się niewielkie problemy, asfalt stał się dużo bardziej dziurawy i drogi przestały mieć oznakowania ;-p. Trzeba się było pytać miejscowych, nadrobiłem z 5-6 km, ale dzięki temu sfotografowałem bardzo ładny kościółek w Potoku Górnym.

Tego dnia miałem również za towarzysza mojego dobrego kolegę Krzema (też Marcin), który wyjechał aby mi towarzyszyć ostatnie 20 km. Spotkaliśmy się w Pisklakach skąd wspólnie dojechaliśmy do domu.

Trasa nie była zbyt trudna, ogólnie cały czas płasko, dużo lasów oraz niewielki ruch, czego można chcieć więcej (może tylko troszkę wzniesień aby się ciut zmachać ;-p). Nie odczułem też wielkiego zmęczenia, ponieważ przez ponad 70 km jechałem z kumplami a dobre towarzystwo odbiera zmęczenie i pomaga szybciej wykręcać kółeczka. Jeszcze raz dzięki chłopaki za towarzystwo i mam nadzieję, że już niedługo uda nam się wspólnie gdzieś wyskoczyć na rower.

Dane wyjazdu:
20.86 km 0.00 km teren
01:05 h 19.25 km/h:
Maks. pr.:35.30 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Piątek, 2 kwietnia 2010 · dodano: 02.04.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj było znacznie zimniej, wrażenie złej pogody potęgował też silny wiatr. Przejechałem ledwie 20 km, miałem jeszcze gdzieś wyskoczyć pod wieczór, ale mi się nie chciało ruszyć tyłka z domu w taką pogodę, pewnie to ostatnie słońce trochę mnie rozpieściło.
Zająłem się dzisiaj trochę rowerkiem, wymieniłem klocki i opony oraz trochę go przeczyściłem, nie wiem czy nie za długo jeździłem na starych klockach z przodu, starły się aż do metalu i felga ma jakiś nieregularny kształt z lewej strony, mam nadzieję, że jeszcze mi to koło na ten sezon wystarczy. Jutro zrobię ze 120 km bo wracam do domu, mam nadzieję, że nie będzie padało i jakoś się tam będzie jechać przed siebie.
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
34.08 km 0.65 km teren
01:27 h 23.50 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Tyniec

Czwartek, 1 kwietnia 2010 · dodano: 02.04.2010 | Komentarze 0

Tak jak sobie obiecałem, pod wieczór pojechałem przejechać się jeszcze do Tyńca, wyjechałem trochę późno bo około 18 a chciałem jeszcze zrobić kilka zdjęć (o zachodzi słońca jest bardzo dobre światło). Jechało mi się fajnie, wiał niewielki wiaterek, czuję, że nie mam jeszcze odpowiedniej prędkości ale nie jest już aż tak tragicznie jak dwa tygodnie temu. W połowie drogi spotkałem rowerzystę, któremu zeszło powietrze z tylnego kółka, dopompowałem mu je do 2-2.5 atmosfery i jakoś pojechał w stronę domu, nie wiem na jak długo mu to starczyło ale nie chciał abym mu załatał tę dętkę. Nieważne.
Opóźniło mnie to o kilka minut, ale i tak zdążyłem jeszcze w zachodzącym słońcu zrobić kilka zdjęć, postaram się wrzucić coś wieczorem, trochę ciężko mi się zmusić aby wszystko to robić za jednym zamachem.
Tempo wycieczki miałem w sumie takie sobie, średnia spadła mi przez to, że zatrzymywałem się kilkakrotnie aby zrobić zdjęcia, ale przecież liczy się przyjemność a nie tylko coraz to wyższe cyferki (czy aby na pewno? ;-p).
Jutro jeśli pogoda dopisze (ma być zimniej), również pojadę do Tyńca, już z Beatą a wieczorem wezmę się za przegląd roweru i wymianę kilku części aby mi coś nie nawaliło podczas jazdy do domu.
Kategoria < 100 km, Samotnie